Kreatywność mamy w genach czy musimy się jej nauczyć?

Myślenie dywergencyjne to swoista podstawa kreatywności, zdolność widzenia wielu różnych rozwiązań jednego zadania, znajdowania wielu odpowiedzi na postawione pytanie - to wychodzenie poza schemat. Kto z nas nie chciałby być „wyposażony” w taką umiejętność? Ale skąd ona się bierze, jak ją zdobyć, jak zbudować w sobie fundamenty, na których powstanie zdolność do tworzenia nowych, wartościowych idei, zwana kreatywnością?

Otóż jest na to sposób – nie pozwolić na stłumienie w sobie przyrodzonej nam ciekawości świata, odwagi do improwizacji i popełniania błędów.

Pomyślmy o dzieciach, którymi jeszcze nie tak dawno byliśmy. Czy długopis służył wtedy tylko do zostawiania kolorowego śladu na kartce, koc – do przykrycia się nim w zimowy wieczór, a drzewo było tylko wytworem natury, który zasłaniał nam widok za oknem? Sir Ken Robinson – specjalista w dziedzinie rozwoju kreatywności oraz edukacji przytacza w jednym ze swych wykładów wyniki badań, przeprowadzonych na 1500 dzieciach w wieku przedszkolnym, gdzie pytaniem było „Jak wiele sposobów użycia spinacza do papieru jesteś w stanie wymyślić?” Zanim przejdziemy do wyników tych badań, sami zastanówmy się, ile takich sposobów potrafilibyśmy podać. 10? 15? Wydaje się sporo, jak na zwykły spinacz. Ale są ludzie, którzy podają tych zastosowań kilkaset – i tacy przez naukowców opracowujących badanie byli uznawani za geniuszy myślenia dywergencyjnego. Wystarczy wyobrazić sobie spinacz jako, na przykład, kilkunastometrową konstrukcję z gumowej pianki - od razu zmienia się perspektywa i nowe pomysły odnośnie sposobów wykorzystania takiego spinacza, przychodzą nam do głowy.

„Wciąż uczymy dzieci seriami. Segregujemy ich na podstawie grupy wiekowej. Dlaczego to robimy? Skąd to przeświadczenie, że najważniejszą wspólną cechą dzieci jest ich wiek? To tak, jakby najistotniejszą ich cechą była data produkcji”

Wracając do badań – aż 98% badanych dzieci w wieku przedszkolnym, zostało uznanych za takich właśnie geniuszy. Badania miały charakter podłużny, czyli były stosowane wobec tych samych osób przez kilka lat ich życia. Powtórzono je więc 5 lat później, gdy dzieci miały od 8 do 10 lat. 50% badanych uzyskało wynik, który przypisywał ich do grupy geniuszy myślenia poza schematem. Trend był widoczny w kolejnych latach badań. Robinson szukając przyczyn tego zjawiska, dochodzi do wniosku, że nasza kreatywność zamiast rozwijać się, zostaje tłumiona w procesie edukacji, gdzie uczymy się, że trzeba szukać jednej, prawidłowej odpowiedzi, gdzie promowany jest typ myślenia konwergencyjnego, liniowego, niewychodzącego poza schemat.

Kto tłumi dziecięcą kreatywność?

Pierwsze, co przychodzi do głowy biorąc pod uwagę powyższe informacje, to „nauczyciele”! To nie takie proste. Problemem jest, przede wszystkim, przestarzały system edukacji, który został stworzony dla całkiem innych czasów, miał odpowiadać zupełnie innym potrzebom człowieka. Fundamentem dzisiejszej edukacji jest system zaprojektowany w warunkach ekonomicznej rewolucji przemysłowej oraz intelektualnego oświecenia – przełom XVIII i XIX wieku. Od tamtych czasów, aż do dzisiaj, funkcjonuje model edukacji oparty o interes przemysłu oraz jego obraz. Wtedy też powstała hierarchia przedmiotów szkolnych, która obowiązuje do dzisiaj, gdzie na samej górze mamy matematykę oraz języki, a na szarym końcu tego, w co mamy się zagłębiać są przedmioty artystyczne.

Wyobraźmy sobie teraz typową szkołę podstawową, a z drugiej strony przywołajmy obraz stereotypowej fabryki. Czy na pierwszy rzut oka widzimy jakiekolwiek podobieństwa? W fabryce, przy produkcji taśmowej, ważnym aspektem jest data wytworzenia danego towaru - jest to główny czynnik, według którego segregujemy nasz produkt. Pod tym względem szkoły przypominają linię produkcyjną. Spójrzmy na to, jak dzielimy dzieci do poszczególnych klas w szkole - „Wciąż uczymy dzieci seriami. Segregujemy ich na podstawie grupy wiekowej. Dlaczego to robimy? Skąd to przeświadczenie, że najważniejszą wspólną cechą dzieci jest ich wiek? To tak, jakby najistotniejszą ich cechą była data produkcji” – twierdzi Robinson. Niektórzy wyprzedzają przecież swoich rówieśników pod wieloma względami; część z dzieci woli uczyć się indywidualnie z nauczycielem, część w małych, inni w dużych grupach. Różnie też przyswajają wiedzę w zależności od pory dnia. Nie wspominając już o różnorodności talentów i zdolności pogłębiania czy to typowo matematycznej wiedzy, czy jakbyśmy to dzisiaj nazwali – „humanistycznej”, czy też umiejętności artystycznych. Biorąc pod uwagę te oraz wiele innych czynników, które sprawiają, że jesteśmy od siebie różni – nadal głównym powodem, dla którego akurat tych trzydzieścioro dzieci przychodzi do szkoły, do jednej klasy, na z góry ustalone godziny i zajęcia, jest ich „data produkcji”. Następnie ta różnorodna grupa poddawana jest standaryzowanym sprawdzianom, testom, w końcu egzaminom końcowym, podobnie jak towar wychodzący z linii produkcyjnej, by jego efekt końcowy odpowiadał z góry ustalonym ramom.

To, co musimy, według Robinsona zrobić, to zdecydować się na zmianę obecnie obowiązującego paradygmatu edukacji, który promuje myślenie liniowe i standaryzowane, na taki, który nie będzie tłumił w nas wrodzonej fascynacji światem, a będzie promocją myślenia dywergencyjnego i pomysłowości.

Jeśli temat Cię zainteresował, zobacz także:

https://www.ted.com/talks/ken_robinson_says_schools_kill_creativity?language=pl

https://www.ted.com/talks/ken_robinson_changing_education_paradigms

Artykuł napisany przez: